Czuję się jak śmietnik. Dokładnie tak. A przez co? Przez to co jem. Bo nie potrafię jeść ostatnio, a to dlatego,że : czyściło mnie w ostatnich dniach, miałam dużo stresu, zaczęłam wstawać raniutko. Nie umiem zaplanować jedzenia wstając o 5.30... a jak nie mam planu to nawalam. Jeśli chodzi o jedzenie nie mogę działać spontanicznie. Na razie chciałabym jeść jakoś bez przesadnego liczenia,wiem, że i tak nie przesadzę,ale nie,nie oszukujmy się nie umiałabym. Dlatego jutro biorę do szkoły pojemnik z malinami i borówkami oraz banana i jak mnie wyśmieją to chuj im w dupę, a raczej ucieknę, ale dobra, załóżmy, że mnie nie wyśmieją,bo pewnie i tak pójdę jeść na dwór. Przed wyjściem, o 6 zjem kawałek arbuza,później to cudowne drugie śniadanko i obiad przed 18, bo teraz przyzwyczajam się do czegoś takiego. Może ten późny obiad coś ułatwi? Może to dojazdy jednak zadziałają pozytywnie na dietę? Dużo marszu mam w ciągu dnia przez to... Dojazdy są kochane. Nie ma to jak witać dzień o 5.30 <3 Oczywiście zaczęłam cudownie. Tylko ja mogłam nie zabrać legitymacji ze sobą wiedząc, że jadę pociągiem -.- Na szczęście mam 5 min do dworca,więc zdążyłam zrobić cofkę,ale parkur po drodze był i mam siniaka na palcu. Nie wiedziałam,że to w ogóle możliwe.
Dietę wstępnie kontynuuje do bilansu szkolnego. Nie wiem kiedy to będzie. Przypuszczam, że jakiś miesiąc? W zależności od tego co tam usłyszę zastanowię się co robić dalej.
Dotychczas szkoła nie przeraziła mnie aż tak bardzo. Ale i tak uważam się za aliena. I tak wyglądam :
Dietę wstępnie kontynuuje do bilansu szkolnego. Nie wiem kiedy to będzie. Przypuszczam, że jakiś miesiąc? W zależności od tego co tam usłyszę zastanowię się co robić dalej.
Dotychczas szkoła nie przeraziła mnie aż tak bardzo. Ale i tak uważam się za aliena. I tak wyglądam :