Ech. Ciężko bywa. Potrzebuję przerwy, ale nie mogę. Nie mogę przerwać diety, nie teraz. Nie mogę mieć przerwy od życia. Nie chce mi się nic, nie mam na nic chęci, jestem chora. Ale jutro będzie lepiej. Będzie, obiecuję. Sobie i Wam. I przyjaciołom, chociaż oni o tym nie wiedzą, nie wiedzą, jak jest ciężko i ile mnie kosztuje to, że codziennie mimo wszystko idę do przodu. Ale są ze mną, wspierają mnie, bez nich nie dałabym rady...
Zjadłam dziś coś naprawdę kalorycznego: domowe spaghetti. Jedna ogromna porcja, prawie 1100 kalorii. Rozpłakałam się, miałam odruch wymiotny, nie chciałam, tak bardzo nie chciałam. Ale zjadłam. Powinnam być dumna, ale jest mi ciężko z myślą, że nadal tak jest i że pewnie będzie tak jeszcze długo. Nie jem z głodu ani z chęci ani nic, jem bo muszę. Bo kalorie, bo liczby. Wiem, że to obsesja, ale na razie wolę przytyć z obsesją niż znowu schudnąć, nawet bez obsesji.
Będzie lepiej. Kiedyś. Warto czekać na ten czas, jestem pewna. Ale czasem jest ciężko.
Zjadłam dziś coś naprawdę kalorycznego: domowe spaghetti. Jedna ogromna porcja, prawie 1100 kalorii. Rozpłakałam się, miałam odruch wymiotny, nie chciałam, tak bardzo nie chciałam. Ale zjadłam. Powinnam być dumna, ale jest mi ciężko z myślą, że nadal tak jest i że pewnie będzie tak jeszcze długo. Nie jem z głodu ani z chęci ani nic, jem bo muszę. Bo kalorie, bo liczby. Wiem, że to obsesja, ale na razie wolę przytyć z obsesją niż znowu schudnąć, nawet bez obsesji.
Będzie lepiej. Kiedyś. Warto czekać na ten czas, jestem pewna. Ale czasem jest ciężko.