Tęsknie za światem, który kiedyś sobie wyimaginowałam. Był czarno-biały, oblany szarą mokrą mgłą, wrony siedziały na dachach zniszczonych kamienic skrzecząc rzewliwie, a na ziemi leżały liście deptane przez smoliste i zabłocone glany z ludzkich nóg. W moim świecie była dyktatura; jedz, nie jedz, zaćwicz się na śmierć i daj zabić się swoim przeraźliwym, okropnym, samobójczym, ochrypłym, oschłym i szyderczym myślom. Grzeczny ze mnie obywatel tego czasu był, robiłam pięknie i solidnie pracę, którą mi nakazano. Na przykład zabijać się umiałam przez trzy lata dziennie.
A dzisiaj leże w ciepłym łóżku, pod białym sufitem, po lewej stronie śpi mężczyzna mojego życia, a ja z obrączką na palcu wsłuchuje się z uśmiechem w jego lekki i cichy oddech. Nade mną wisi Radość, wraz z Sensem Życia puszczają do siebie oczko. Pogrążam się w zapachu fiołków, róż i polnych stokrotek, a wiosna nad moją głową istnieje już dziś.
A dzisiaj leże w ciepłym łóżku, pod białym sufitem, po lewej stronie śpi mężczyzna mojego życia, a ja z obrączką na palcu wsłuchuje się z uśmiechem w jego lekki i cichy oddech. Nade mną wisi Radość, wraz z Sensem Życia puszczają do siebie oczko. Pogrążam się w zapachu fiołków, róż i polnych stokrotek, a wiosna nad moją głową istnieje już dziś.