waga; *62,7*
+0.3 kg
Nadal źle się czuje. Moje myśli krążą wokół wagi, ważę się codziennie rano, a potem za *każdym* razem gdy wchodzę do łazienki. Wiem że to paranoja ale ta pokusa jest taka silna. Chciałabym mieć się komu zwierzyć, już nie mam takich osób. Ludzie ze szq sor zaraz bd ploty, a do reszty nie napiszę bo nie popsuje im wakacji. *Tak więc zostaje sama*. Miałam taki dziwny sen.. nie wiem o co tam chodziło ale był mego dziwny. W sumie nie wiem co napisać nie chce znowu pisać o tym jak źle się czuje i niszczyć szczęścia innym. Liczę kalorie przy każdym posiłku jem i liczę ile już zjadłam ile było i ile zostało na talerzu. Mam czasami mroczki przed oczami i kręci mi się w głowie ale dam rade. Wypiłam senes i do przodu.. tak wg to muszę dokupić bo mi się już kończy. Jedzenie taż mi się kończy niedługo nie bd miała "swojego jedzenia" boje się że zacznę nawalać ;/.
"Maleńki płomyk zapalił się w moim umyśle
Wciąż się rozpala i staje się moją pasją
Mój motyl lata wciąż chaotycznie
W końcu usiadł na Twej dłoni i pozostawił na niej swe łuski
Obejmij mnie i zapewnij
Że to wszystko to nie jest jakaś pomyłka
Przemaluj mnie Twym pocałunkiem
Chcę utonąć w tym momencie fascynacji"
Pierwszy tydzień diety za mną (pogrubione dni to zawalone)
dzień : 1 2 3 *4* 5 6 7
waga początek ; ok. 65
obecna; 62.3 kg
= -2,7 kg
bilans :
ryż
owsianka
jabłko
1/2 ogórka
1/2 pomidora
pekińska
1/5 papryki
2 plasterki jakiegoś mięsa były cienkie to się chyba nazywało zestaw kanapkowy czy jakoś tak
5 rzodkiewek
= 572/1000 *kurwa aż tyle nienawidzę siebie*
aktywność
35 min roweru -293
rihanna abs
Ciągle myślę o wadze i cięciu się, znowu chce poczuć ból. Dzięki temu przez chwile zapominałam ale nie mogę dać się ponieść żyletce.
+0.3 kg
Nadal źle się czuje. Moje myśli krążą wokół wagi, ważę się codziennie rano, a potem za *każdym* razem gdy wchodzę do łazienki. Wiem że to paranoja ale ta pokusa jest taka silna. Chciałabym mieć się komu zwierzyć, już nie mam takich osób. Ludzie ze szq sor zaraz bd ploty, a do reszty nie napiszę bo nie popsuje im wakacji. *Tak więc zostaje sama*. Miałam taki dziwny sen.. nie wiem o co tam chodziło ale był mego dziwny. W sumie nie wiem co napisać nie chce znowu pisać o tym jak źle się czuje i niszczyć szczęścia innym. Liczę kalorie przy każdym posiłku jem i liczę ile już zjadłam ile było i ile zostało na talerzu. Mam czasami mroczki przed oczami i kręci mi się w głowie ale dam rade. Wypiłam senes i do przodu.. tak wg to muszę dokupić bo mi się już kończy. Jedzenie taż mi się kończy niedługo nie bd miała "swojego jedzenia" boje się że zacznę nawalać ;/.
"Maleńki płomyk zapalił się w moim umyśle
Wciąż się rozpala i staje się moją pasją
Mój motyl lata wciąż chaotycznie
W końcu usiadł na Twej dłoni i pozostawił na niej swe łuski
Obejmij mnie i zapewnij
Że to wszystko to nie jest jakaś pomyłka
Przemaluj mnie Twym pocałunkiem
Chcę utonąć w tym momencie fascynacji"
Pierwszy tydzień diety za mną (pogrubione dni to zawalone)
dzień : 1 2 3 *4* 5 6 7
waga początek ; ok. 65
obecna; 62.3 kg
= -2,7 kg
bilans :
ryż
owsianka
jabłko
1/2 ogórka
1/2 pomidora
pekińska
1/5 papryki
2 plasterki jakiegoś mięsa były cienkie to się chyba nazywało zestaw kanapkowy czy jakoś tak
5 rzodkiewek
= 572/1000 *kurwa aż tyle nienawidzę siebie*
aktywność
35 min roweru -293
rihanna abs
Ciągle myślę o wadze i cięciu się, znowu chce poczuć ból. Dzięki temu przez chwile zapominałam ale nie mogę dać się ponieść żyletce.