Okres się zbliża, tak mi mówi kalendarzyk, więc nie martwię się stałą wagą. Co to będzie dzisiaj, sama nie wiem. Mam zamiar być wybredna i zjeść to co serwują tylko raz w roku. Kapustę z grochem zaliczyłam już sobie, zjadłam w piątek na Wigilii u brata. Mam zamiar brać wszystkiego po trochu i oczywiście najzdrowsze produkty, więc słodkie - won. Czekoladę mogę kupić przez cały rok, a makowca też już zjadłam na Wigilii u brata, więc wykreślamy z listy. Nie boję się przyrostu wagi, ale nie chcę mieć problemów z żołądkiem i jelitami, bo zazwyczaj jem lekkostrawnie a tutaj idzie na pole bitwy ukochany groch. Sądzę, że jak wezmę łyżkę wszystkiego, to nic mi się nie stanie. To mój jadłospis na dzisiejszą uroczystość.
*barszcz czerwony
*uszka (3 sztuki)
*pierogi z kapustą (2 sztuki)
*trochę ryby (mam nadzieje, że ją upiecze zamiast smażyć)
OK. 700 kcal![:D]( ":D")
Chcę zrezygnować z wszelakich świątecznych ciast, nie mam nawet na nie ochoty, makowca już zjadłam, więc dziękuję. Grochu też spróbowałam przed chwilą, na drugie śniadanie. Pozatym, mam zamiar się wymigywać tym, że odzwyczaiłam się od jedzenia na noc, że będę się źle czuć, więc nie mogą się doczepiać, jeżeli tak bardzo mnie kochają. Jak narazie zjadłam 433 kcal - sądzę, że całodzienna głodówka nie ma sensu, bo będzie napad. A jak przytyję, to trudno - mam cały rok aby zrzucić to pół kilo. Cieszę się, że nie dobiję Sylwestrem, bo nigdzie nie idę i zostaję w domu, będę oglądać anime. Zważę się dopiero po świętach, a dokładnie 30 grudnia. Błagam tylko, żeby nie było więcej niż 56 kg. Może urosnąć, ale nie za dużo, pls. Nie wiem, czy zjadać tego brokuła na obiad, może zjem chrupkiego pieczywka... Dobry plan :3 Planowany bilans na dzisiaj - 1140/1300 i nie mam zamiaru już nic jeść, jak raz zjem mniej to nic się nie stanie - jeszcze w święta!![:)]( ":)")
Boję się tych 2 dni, bo patrzyłam na to, ile mięsa mama przyniosła, to olaboga, a ja jestem oficjalnie wegetarianinem, ale moja mama o tym nie wie, bo i tak ma dość mojego sposobu jedzenia xD Smutne, że zabija mnie osoba, która nie istnieje... Smutne ![:)]( ":)")
*barszcz czerwony
*uszka (3 sztuki)
*pierogi z kapustą (2 sztuki)
*trochę ryby (mam nadzieje, że ją upiecze zamiast smażyć)
OK. 700 kcal
Chcę zrezygnować z wszelakich świątecznych ciast, nie mam nawet na nie ochoty, makowca już zjadłam, więc dziękuję. Grochu też spróbowałam przed chwilą, na drugie śniadanie. Pozatym, mam zamiar się wymigywać tym, że odzwyczaiłam się od jedzenia na noc, że będę się źle czuć, więc nie mogą się doczepiać, jeżeli tak bardzo mnie kochają. Jak narazie zjadłam 433 kcal - sądzę, że całodzienna głodówka nie ma sensu, bo będzie napad. A jak przytyję, to trudno - mam cały rok aby zrzucić to pół kilo. Cieszę się, że nie dobiję Sylwestrem, bo nigdzie nie idę i zostaję w domu, będę oglądać anime. Zważę się dopiero po świętach, a dokładnie 30 grudnia. Błagam tylko, żeby nie było więcej niż 56 kg. Może urosnąć, ale nie za dużo, pls. Nie wiem, czy zjadać tego brokuła na obiad, może zjem chrupkiego pieczywka... Dobry plan :3 Planowany bilans na dzisiaj - 1140/1300 i nie mam zamiaru już nic jeść, jak raz zjem mniej to nic się nie stanie - jeszcze w święta!
Boję się tych 2 dni, bo patrzyłam na to, ile mięsa mama przyniosła, to olaboga, a ja jestem oficjalnie wegetarianinem, ale moja mama o tym nie wie, bo i tak ma dość mojego sposobu jedzenia xD Smutne, że zabija mnie osoba, która nie istnieje... Smutne