Cały dzień rysowałam. Wychodziłam z pokoju tylko po jedzenie, do toalety, no i raz z psem na spacer. Rano miałam trening, a po nim zamknęłam się w pokoju i rysowałam. Dlaczego takich dni jest tak mało? Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się tak dobrze. Odcięta od świata, sama. Lubię być sama. Poza tym nie wiem po co jeszcze chodzę na te zajęcia, skoro między innymi przez taniec i moje chore ambicje zaczęłam się odchudzać... Dzisiaj nie robię bilansu i nie liczę kalorii, nie mam na to ochoty. Jestem wykończona, mam mroczki przed oczami i jest mi cholernie zimno. Przecież ostatnio jem więcej, dlaczego to nie mija?
Nienawidzę być pełna, zdecydowanie bardziej lubię, gdy mam pusty żołądek. Czuję się wtedy lekka, mam wrażenie, że mogę wtedy latać. Znowu szkoła, nie chcę, nie chcę. Dlaczego nie mogę się uczyć w domu?? Lubię zdobywać wiedzę, uczyć się, poznawać świat i tak dalej, ale nie lubię szkoły, nienawidzę jej! Muszę wtedy rozmawiać, śmiać się, zachowywać się jak trzeba i jeszcze ten ciągły stres. Przed nauczycielami, lekcjami i osobami z mojej klasy! Udaję kogoś kim nie jestem. Chciałabym z kimś porozmawiać o czymś mądrym lub o czymś co jest mi bliskie... Chyba urodziłam się za późno, bo kompletnie nie dogaduję się z osobami w moim wieku
Chcę już wyjść z gimnazjum, nie lubię tego, że ludzie oceniają mnie po stereotypach. Wstyd mi za mój rocznik. Dlaczego dorośli nie widzą tego, że ja jestem inna? Traktują mnie tak jak resztę, to boli. Mam dosyć.

