Nie lubię o tym mówić w rzeczywistości. Nie potrafię... Sam nie wiem kiedy się to zaczęło, kiedy ten koszmar miał początek, ale to było stopniowe. Miałem wtedy 176 i 53 kg. Niby nie było to dużo, ale zawsze mogło być mniej. Stając przed lustrem nigdy nie czułem zadowolenia, jednak nie wiedziałem czego tak naprawdę oczekuję. Z czasem stworzyłem perfekcję. Idealnego chłopaka, który mimo tego, że był wyimaginowany to zachowywał się jak normalna osoba. Mówił, przytulał mnie, z czasem zachęcał, abym był jak on. On był tak chudziutki i delikatny. Idealny. Dążyłem do tego, by być jak on. Nie jadłem nic, a od niepamiętnych czasów bałem się jeśc przy ludziach, zatem byłem sam, i ukrywałem jedzenie. Miałem 178 i 47 kg. Rodzice zauważyli, że coś jest nie tak. Gdy nie miałem odpowiednio malutko kilogramów okaleczałem się. Były to "napisy" typu FAT, I must be skinny, Don't eat etc. Rozmawiałem z jakimiś ludźmi, tłumaczyli mi, jednak jadłem normalnie wymiotując za chwilę. Stwierdzono anoreksję bulimiczna, ale ja im nic nie mówiłem, nie mam tej choroby. Miałem wszystko co chciałem, oprócz perfekcji. Zawsze chcialem być modelem...
Potem mdlałem od tego, nie powiedziałem nikomu, bo by się martwili. To było chyba wyniszczenie, ale miałem 180 i 48 a teraz mam 183 i 46... Nie umiem inaczej żyć, muszę tak mało jeść, inaczej nie... Mam 39 cm w udach, a kości mam takie niemal odstające, aczkolwiek jestem tego świadomy. Tak okropnie zraniłem tym mojego kochanego chłopaka i rodzinę. On nie radził sobie z tym, obwiniał siebie, że mi nie pomógł. Biedny, widziałem te zaschnięte łzy na jego policzkach. Nawet nie wiecie, jak teraz kurewsko źle sie czuję czytając wypowiedzi osób, które chcą być chudsze oraz te wszystkie pro-ana.
Potem mdlałem od tego, nie powiedziałem nikomu, bo by się martwili. To było chyba wyniszczenie, ale miałem 180 i 48 a teraz mam 183 i 46... Nie umiem inaczej żyć, muszę tak mało jeść, inaczej nie... Mam 39 cm w udach, a kości mam takie niemal odstające, aczkolwiek jestem tego świadomy. Tak okropnie zraniłem tym mojego kochanego chłopaka i rodzinę. On nie radził sobie z tym, obwiniał siebie, że mi nie pomógł. Biedny, widziałem te zaschnięte łzy na jego policzkach. Nawet nie wiecie, jak teraz kurewsko źle sie czuję czytając wypowiedzi osób, które chcą być chudsze oraz te wszystkie pro-ana.