“Wszyscy od czasu do czasu się gubimy, czasem z wyboru, czasem na skutek działania sił wyższych. A gdy dowiadujemy się, czego potrzebowała nasza dusza, pojawia się przed nami ścieżka. Czasem ją dostrzegamy, ale wbrew samym sobie idziemy dalej, w nieznane. Gniew, strach lub smutek powstrzymują nas przed powrotem. Czasem wolimy pozostać zagubieni. Wieczni wędrowcy. Czasem tak jest prościej. Czasem sami znajdujemy swoją własną drogę do domu. Tak czy inaczej, zawsze się odnajdujemy.”
Schudłam,widzę to. Nie ważyłam się od początku lutego,nie wiem ile ważę, boje sie wejść na wagę.Boje się,że gdy zobaczę cyfrę,to wciąż będzie za dużo. Początek lutego,waga ok 45 kg,wzrost 173cm...
Staczam się,wracam do samego początku.
Z tego nie da się wyrwać,ONA to męka,powolna śmierć,która z dnia na dzień jest coraz bliżej.Coś mnie przy tym wszystkim trzyma. Nie umiem przestać. P-A i P-M to bilet w jedną stronę. Chciałam być kimś w życiu,chciałabym czegoś dokonać,jednak brakuje mi na to wszystko motywacji,siły która z dnia na dzień słabnie.Z moimi aspiracjami powinnam ją mieć,niestety jest inaczej. Wszystko przez nią,to ona niszczy wszystko na co próbuję zapracować.Tracę wszystko,wszystko co się da.Są takie dni,w których zastanawiam się nad tym co robię,sama sobie zgotowałam ten los
Życie przelatuje mi przez palce,a ja nie umiem go złapać
Czuję,że nie jestem już tą samą osobą,choroba zupełnie mnie odmieniła.
Bilans:
śniadanie (ok. 160 kcal):
• 2 łyżki serka waniliowego + dodatki
• 1/2 wafla pszenno ryżowego + makrela
obiad (ok. 130 kcal):
• krem z brukselki
• ryba na parze + warzywa + feta
= ok. 290 / 300 kcal + owoce (nie wliczam)
Od paru dni coś się ze mną dzieje, jestem słaba,jeszcze bardziej niż dwa dni temu.
Schudłam,widzę to. Nie ważyłam się od początku lutego,nie wiem ile ważę, boje sie wejść na wagę.Boje się,że gdy zobaczę cyfrę,to wciąż będzie za dużo. Początek lutego,waga ok 45 kg,wzrost 173cm...
Staczam się,wracam do samego początku.
Z tego nie da się wyrwać,ONA to męka,powolna śmierć,która z dnia na dzień jest coraz bliżej.Coś mnie przy tym wszystkim trzyma. Nie umiem przestać. P-A i P-M to bilet w jedną stronę. Chciałam być kimś w życiu,chciałabym czegoś dokonać,jednak brakuje mi na to wszystko motywacji,siły która z dnia na dzień słabnie.Z moimi aspiracjami powinnam ją mieć,niestety jest inaczej. Wszystko przez nią,to ona niszczy wszystko na co próbuję zapracować.Tracę wszystko,wszystko co się da.Są takie dni,w których zastanawiam się nad tym co robię,sama sobie zgotowałam ten los
Życie przelatuje mi przez palce,a ja nie umiem go złapać
Czuję,że nie jestem już tą samą osobą,choroba zupełnie mnie odmieniła.
Bilans:
śniadanie (ok. 160 kcal):
• 2 łyżki serka waniliowego + dodatki
• 1/2 wafla pszenno ryżowego + makrela
obiad (ok. 130 kcal):
• krem z brukselki
• ryba na parze + warzywa + feta
= ok. 290 / 300 kcal + owoce (nie wliczam)
Od paru dni coś się ze mną dzieje, jestem słaba,jeszcze bardziej niż dwa dni temu.