Kolejny dzień z serii "jem najmniej jak to tylko możliwe". Boję się, że wdeptuję w coś, co może się dla mnie źle skończyć. Ale tak bardzo pragnę być chuda. Ciekawi mnie tylko, czy kiedy osiągnę swój cel, moje wymarzone 45 mnie zadowoli, czy może będę chciała ważyć jeszcze mniej. Nie chcę jeść, boję się jeść, boję się przytyć, boję się wyglądać jak prosię, chcę nosić mniejsze ciuchy, wyglądać na drobniejszą... Śmierdzi anoreksją. Ale po tygodniu niejedzenia normalnie wątpię, że to możliwe, że zeszłam na tę drogę. Choć mimo wszystko, wszystko na to wskazuje. Nie chcę wyglądać jak szkielet. Chcę być chuda.
Boli mnie głowa. Dziwnie się czuję. Ze sobą. Ze światem. Ze wszystkim. Niewiele mnie zadowala. Chcę perfekcji.
Nie chcę sobie niczego wmawiać, zwłaszcza, że przeraża mnie to, ale chyba dzieje się ze mną coś niedobrego.
Boję się siebie.
Boli mnie głowa. Dziwnie się czuję. Ze sobą. Ze światem. Ze wszystkim. Niewiele mnie zadowala. Chcę perfekcji.
Nie chcę sobie niczego wmawiać, zwłaszcza, że przeraża mnie to, ale chyba dzieje się ze mną coś niedobrego.
Boję się siebie.