Witajcie ![:* :*]()
Czy Wy też uwielbiacie marchewkę? Ja ją wręcz ubóstwiam. Mogłabym zjadać ją tonami. Jako że jestem strasznym podjadaczem, a nie chcę podgryzać tylko nasion i orzechów i zamienić się w kulę tłuszczu, codziennie rano przygotowuję sobie marchew skrojoną w słupki. Doskonale sprawdza się w szkole, podczas oglądania telewizji, czytania książek, czy buszowania po pingerze ; ) . Dzisiaj postanowiłam wypróbować marchewkę pod inną postacią. Zrobiłam obiadowe kotlety marchewkowe. Nie umiem (jeszcze) przekonać się do jedzenia ryżu, kasz czy makaronów, dlatego tworzę obiady z warzyw. To dla mnie i tak wyzwanie, bo mam blokadę żeby jeść coś nowego. Marchewka osobno - tak, jajka osobno - jak najbardziej, 30 gram mąki w chlebie - nie ma sprawy. Jednak, gdy mam zmieszać te składniki i zrobić nowe danie pojawia się problem. Ale przecież problemy są po to, żeby je przezwyciężać. I ja dzisiaj zwyciężyłam. A jaki boski zapach unosił się w domku ... Mmmmm.... <3
Ogólnie rzecz biorąc miałam dzisiaj super dzień. Wczorajszy był straszny, ale po burzy zawsze wychodzi słońce : ). Rano wstałam z łóżka wyspana i wypoczęta. Ubrałam się, uczesałam i wyszłam z psem. Wróciłam po 15 minutach. Na zegarku była 8.20. Na 9 miałam iść do lekarza (po drugiej stronie ulicy). Zadowolona poszłam do kuchni ugotować owsiankę. Postawiłam na gazie wcześniej zalane płatki owsiane wodą i otworzyłam lodówkę żeby wyjąć mleko. Wlałam je do garnka. I tu rozegrał się dramat
Okazało się, że mleko jest zepsute. Jako, że nie miałam czasu na zakupu i przygotowywanie drugiej owsianki, musiałam zjeść coś na szybko. Chwyciłam więc serek wiejski, wkroiłam pomidora, ogórka i cyknęłam fotkę. Niestety marne śniadanie, ale później było już lepiej. Najlepszy okazał się podwieczorek. Zjadłam kawałek wczorajszego sernika. Mówię Wam - smakował cudownie. Delikatny, lekki, rozpływający się w ustach, z przyjemnym waniliowym posmakiem... Cudo. Polałam go syropem czekoladowym kupionym jeszcze podczas odchudzania. Jest on wyjątkowy, bo ma ... zero kalorii. Wiem, że powinnam teraz jeść taki prawdziwy, żeby te kalorie dodać, ale muszę skończyć ten. W końcu 22 złote za buteleczkę piechotą nie chodzi. Co prawda ciasta nie zjadłam dużo, raczej malutko, ale liczy się, że zjadłam. Jestem dumna.
Teraz z innej beczki.
Myślałam dzisiaj o pewnej rzeczy. O perfekcjoniźmie. Mam wrażenie, że to cecha każdej dziewczyny z anoreksją. Ja np. mam tak, że zawsze uczyłam się bardzo dobrze, byłam miła, kulturalna, ułożona i grzeczna. Nie byłam jednak do końca "idealna". Ważyłam za dużo. Chciałam schudnąć i stać się lepsza. Najlepsza. Dlaczego? Przecież zawsze miałam dużo przyjaciół, znajomych, chłopaka, w klasie byłam lubiana. W trakcie odchudzania straciłam kontrolę. Powoli i stopniowo odrzucałam przyjaciół. Ćwiczenia, dieta, liczenie kalorii były ważniejsze. Skończyło się na tym, że tamte (te z resztą też) wakacje przesiedziałam w domu. Spotkałam się tylko raz z koleżanką. I żałowałam. Nie potrafiłam z nią normalnie gadać. Nie potrafiłam rozmawiać o niczym innym jak o jedzeniu. Przykre, ale prawdziwe.
We wrześniu tamtego roku rozstałam się z chłopakiem po pół roku chodzenia. To była wspólna decyzja. Nie miałam siły ani ochoty się z nim spotykać. Wszystko przez anoreksję. Po zerwaniu cieszyłam się. Wiem, to głupie, ale nareszcie nie czułam się zobowiązana do wychodzenia z domu, odpisywania na smsy, przytulania itd. Przed moją chorobą układało nam się świetnie. Później się spieprzyło. Jak całe moje życie z resztą. Ale walczę. Walczę o odzyskanie swojego dawnego życia. I uda mi się, bo wierzę. A wiara przecież czyni cuda, zgadza się?![;) ;)]()
Oto przebieg mojej dzisiejszej walki:
Śniadanie:
Serek wiejski z warzywami.
II śniadanie:
Tarte jabłko z marchewką i cynamonem, zapieczone i podane na ciepło z nektarynką, jogurtem naturalnym, posypane odrobiną suszonej żurawiny, błonnika i stevi.
Obiad:
Kotlety marchewkowe podane z domowej roboty sosem czosnkowym, sałatą i szczypiorkiem.
Podwieczorek:
Sernik z syropem czekoladowym, kakao.
Kolacja:
Serek wiejski podany z warzywami.
I fotka wczorajszych naleśników na życzenie![:* :*]()
Naleśniki z twarożkiem, dżemem i syropem czekoladowym. Były aż cztery, ale bardzo cieniutkie.
Dzisiejszy wpis zakończę fotkami moich zwierzaków. One dzielnie wspierają mnie w dążeniu do celu <3
Ten szczurek nie ma czerwonych oczu. Po prostu kijowo wyszło zdjęcie![:/ :/]()
I jeszcze na koniec, żeby nie być gorszą od nich dodaję moje zdjęcie (chociaż wiem, że na tamte wyżej lepiej się patrzy
)
Pozdrawiam.

Czy Wy też uwielbiacie marchewkę? Ja ją wręcz ubóstwiam. Mogłabym zjadać ją tonami. Jako że jestem strasznym podjadaczem, a nie chcę podgryzać tylko nasion i orzechów i zamienić się w kulę tłuszczu, codziennie rano przygotowuję sobie marchew skrojoną w słupki. Doskonale sprawdza się w szkole, podczas oglądania telewizji, czytania książek, czy buszowania po pingerze ; ) . Dzisiaj postanowiłam wypróbować marchewkę pod inną postacią. Zrobiłam obiadowe kotlety marchewkowe. Nie umiem (jeszcze) przekonać się do jedzenia ryżu, kasz czy makaronów, dlatego tworzę obiady z warzyw. To dla mnie i tak wyzwanie, bo mam blokadę żeby jeść coś nowego. Marchewka osobno - tak, jajka osobno - jak najbardziej, 30 gram mąki w chlebie - nie ma sprawy. Jednak, gdy mam zmieszać te składniki i zrobić nowe danie pojawia się problem. Ale przecież problemy są po to, żeby je przezwyciężać. I ja dzisiaj zwyciężyłam. A jaki boski zapach unosił się w domku ... Mmmmm.... <3
Ogólnie rzecz biorąc miałam dzisiaj super dzień. Wczorajszy był straszny, ale po burzy zawsze wychodzi słońce : ). Rano wstałam z łóżka wyspana i wypoczęta. Ubrałam się, uczesałam i wyszłam z psem. Wróciłam po 15 minutach. Na zegarku była 8.20. Na 9 miałam iść do lekarza (po drugiej stronie ulicy). Zadowolona poszłam do kuchni ugotować owsiankę. Postawiłam na gazie wcześniej zalane płatki owsiane wodą i otworzyłam lodówkę żeby wyjąć mleko. Wlałam je do garnka. I tu rozegrał się dramat

Teraz z innej beczki.
Myślałam dzisiaj o pewnej rzeczy. O perfekcjoniźmie. Mam wrażenie, że to cecha każdej dziewczyny z anoreksją. Ja np. mam tak, że zawsze uczyłam się bardzo dobrze, byłam miła, kulturalna, ułożona i grzeczna. Nie byłam jednak do końca "idealna". Ważyłam za dużo. Chciałam schudnąć i stać się lepsza. Najlepsza. Dlaczego? Przecież zawsze miałam dużo przyjaciół, znajomych, chłopaka, w klasie byłam lubiana. W trakcie odchudzania straciłam kontrolę. Powoli i stopniowo odrzucałam przyjaciół. Ćwiczenia, dieta, liczenie kalorii były ważniejsze. Skończyło się na tym, że tamte (te z resztą też) wakacje przesiedziałam w domu. Spotkałam się tylko raz z koleżanką. I żałowałam. Nie potrafiłam z nią normalnie gadać. Nie potrafiłam rozmawiać o niczym innym jak o jedzeniu. Przykre, ale prawdziwe.
We wrześniu tamtego roku rozstałam się z chłopakiem po pół roku chodzenia. To była wspólna decyzja. Nie miałam siły ani ochoty się z nim spotykać. Wszystko przez anoreksję. Po zerwaniu cieszyłam się. Wiem, to głupie, ale nareszcie nie czułam się zobowiązana do wychodzenia z domu, odpisywania na smsy, przytulania itd. Przed moją chorobą układało nam się świetnie. Później się spieprzyło. Jak całe moje życie z resztą. Ale walczę. Walczę o odzyskanie swojego dawnego życia. I uda mi się, bo wierzę. A wiara przecież czyni cuda, zgadza się?

Oto przebieg mojej dzisiejszej walki:
Śniadanie:
Serek wiejski z warzywami.
II śniadanie:
Tarte jabłko z marchewką i cynamonem, zapieczone i podane na ciepło z nektarynką, jogurtem naturalnym, posypane odrobiną suszonej żurawiny, błonnika i stevi.
Obiad:
Kotlety marchewkowe podane z domowej roboty sosem czosnkowym, sałatą i szczypiorkiem.
Podwieczorek:
Sernik z syropem czekoladowym, kakao.
Kolacja:
Serek wiejski podany z warzywami.
I fotka wczorajszych naleśników na życzenie

Naleśniki z twarożkiem, dżemem i syropem czekoladowym. Były aż cztery, ale bardzo cieniutkie.
Dzisiejszy wpis zakończę fotkami moich zwierzaków. One dzielnie wspierają mnie w dążeniu do celu <3
Ten szczurek nie ma czerwonych oczu. Po prostu kijowo wyszło zdjęcie

I jeszcze na koniec, żeby nie być gorszą od nich dodaję moje zdjęcie (chociaż wiem, że na tamte wyżej lepiej się patrzy

Pozdrawiam.