Śniadanie:
połowa kromki chleba - 43 kcal
łyżeczka dżemu - 38 kcal
II Śniadanie:
jabłko - 94 kcal
Obiad:
Porcja bigosu - 224 kcal
Kromka chleba - 43 kcal
Kolacja
płatki z mlekiem - 202 kcal
połówka rogalika - 89 kcal
RAZEM: 733 kcal
Ćwiczenia:
20 pompek
50 pajacyków
30 przysiadów
40 brzuszków
Coś trochę dziś mało tych kalorii, ale jakoś nie chciało mi się jeść. Nie miałam zapotrzebowania, a mimo to, wcale nie byłam głodna. Like it ;> Mam nadzieję, że będzie tak cały czas.
Dzisiaj wiele się zdarzyło.
Grypa męczy mnie cały czas, więc pojechałam do lekarza razem z mamą, bo uparła się, że chce też się coś w recepcji zapytać. No okej. Babka mnie wywołała, no to idę do tego durnego gabinetu, patrzę, a mama ciśnie się tam razem ze mną! Pytam jej, co ona wyprawia, a ta do mnie, że skoro ja idę to ona też pójdzie i mam nie dyskutować! Myślałam, że mnie szlag trafi. Ale okej, weszłam razem z nią. Babka kazała mi się rozebrać. A mama musiała oczywiście siedzieć i się gapić. Myślę sobie " dobra, najwyżej, jak teraz zobaczy mój wielgachny brzuch to nie będzie mi na siłę żarcia wciskać".
Lekarka mnie przebadała, przepisała antybiotyk, wypisała receptę. Już, już miałam wychodzić, ale zawołała mnie.
- CHODŹ DZICKO, ZWAŻYMY CIĘ.
!!!!!!!! I w tym samym momencie, zadowolony uśmiech mamy. Zrozumiałam, czemu tam ze mną weszła.
Zaczęłam się opierać, że nie, że ja tu przyszłam tylko, aby się zbadać, a nie ważyć. No, ale zaczęła mi pieprzyć, że ona potrzebuje moją wagę do wypisania recepty!
No to powiedziałam, że podam jej sama wagę, bo się niedawno ważyłam, żeby ona się nie trudziła. A ona do mnie:
- Dobrze, tylko nie kłam.
Jakby kurde czytała mi w myślach baba! Byłam wściekła. To prawda, że jak lekarze pytali mnie o wagę, to zawsze zawyżałam, żeby nie mieli pretensji, a potem mnie ważyli i kłamstwo wychodziło. Ale teraz nie chciałam, żeby wiedziała, jaka jestem gruba... No ale musiałam jej podać prawidłową.
Potem mama do mnie w domu:
- Jesteś chuda, jak szkapa, dlatego chorujesz i nie masz na nic siły. Masz 10 kilo niedowagi!!!
HAHA no chyba kurde nie. Matko, co oni mają z tym jedzeniem?!
Potem usłyszałam od niej następny tekst:
- Zmieniłaś się i raczej nie na lepsze.
Czemu się zmieniłam? Dlatego, że staram się nie wpieprzać wszystkiego co popadnie, że staram się jeść regularnie i się ruszać czy może dlatego, że przeszłam z wosu do następnego etapu, lub mam średnią powyżej 5.0? Czemu?
Kłótnie z moją mamą mnie przytłaczają. Ma ze sobą jakieś problemy, przesadza z tą swoją wiarą i od tego czasu nie da się z nią rozmawiać. Moja siostra jeszcze dawała radę, bo ma raczej spokojny charakter, no a jak przyszło co do czego to wyprowadziła się raz dwa. Ja nie potrafię siedzieć cicho i zawsze wybucha kłótnia...
Pomijając to, wypożyczyłam sobie książkę, pt. " Dieta (nie) życia", Karoliny Mazur. Znacie może? Podobno to prawdziwa historia dziewczyny, która od 10 lat boryka się z anoreksją. Może być ciekawa...
Mam dość grypy, choroby, chciałabym już normalnie ćwiczyć. . .
Na mojej szafce same lekarstwa, kaszel męczący, ale jakaś taka pozytywna energia, związana z tym, że jesteście, że dzisiejszy bilans jest zadowalający i że książka czeka na mnie, podtrzymuje mnie na duchu.
Mam nadzieję, że u was też wszystko okej Perełki. Lecę do Waszych wpisów.
Trzymajcie się chudo ;*
połowa kromki chleba - 43 kcal
łyżeczka dżemu - 38 kcal
II Śniadanie:
jabłko - 94 kcal
Obiad:
Porcja bigosu - 224 kcal
Kromka chleba - 43 kcal
Kolacja
płatki z mlekiem - 202 kcal
połówka rogalika - 89 kcal
RAZEM: 733 kcal
Ćwiczenia:
20 pompek
50 pajacyków
30 przysiadów
40 brzuszków
Coś trochę dziś mało tych kalorii, ale jakoś nie chciało mi się jeść. Nie miałam zapotrzebowania, a mimo to, wcale nie byłam głodna. Like it ;> Mam nadzieję, że będzie tak cały czas.
Dzisiaj wiele się zdarzyło.
Grypa męczy mnie cały czas, więc pojechałam do lekarza razem z mamą, bo uparła się, że chce też się coś w recepcji zapytać. No okej. Babka mnie wywołała, no to idę do tego durnego gabinetu, patrzę, a mama ciśnie się tam razem ze mną! Pytam jej, co ona wyprawia, a ta do mnie, że skoro ja idę to ona też pójdzie i mam nie dyskutować! Myślałam, że mnie szlag trafi. Ale okej, weszłam razem z nią. Babka kazała mi się rozebrać. A mama musiała oczywiście siedzieć i się gapić. Myślę sobie " dobra, najwyżej, jak teraz zobaczy mój wielgachny brzuch to nie będzie mi na siłę żarcia wciskać".
Lekarka mnie przebadała, przepisała antybiotyk, wypisała receptę. Już, już miałam wychodzić, ale zawołała mnie.
- CHODŹ DZICKO, ZWAŻYMY CIĘ.
!!!!!!!! I w tym samym momencie, zadowolony uśmiech mamy. Zrozumiałam, czemu tam ze mną weszła.
Zaczęłam się opierać, że nie, że ja tu przyszłam tylko, aby się zbadać, a nie ważyć. No, ale zaczęła mi pieprzyć, że ona potrzebuje moją wagę do wypisania recepty!
No to powiedziałam, że podam jej sama wagę, bo się niedawno ważyłam, żeby ona się nie trudziła. A ona do mnie:
- Dobrze, tylko nie kłam.
Jakby kurde czytała mi w myślach baba! Byłam wściekła. To prawda, że jak lekarze pytali mnie o wagę, to zawsze zawyżałam, żeby nie mieli pretensji, a potem mnie ważyli i kłamstwo wychodziło. Ale teraz nie chciałam, żeby wiedziała, jaka jestem gruba... No ale musiałam jej podać prawidłową.
Potem mama do mnie w domu:
- Jesteś chuda, jak szkapa, dlatego chorujesz i nie masz na nic siły. Masz 10 kilo niedowagi!!!
HAHA no chyba kurde nie. Matko, co oni mają z tym jedzeniem?!
Potem usłyszałam od niej następny tekst:
- Zmieniłaś się i raczej nie na lepsze.
Czemu się zmieniłam? Dlatego, że staram się nie wpieprzać wszystkiego co popadnie, że staram się jeść regularnie i się ruszać czy może dlatego, że przeszłam z wosu do następnego etapu, lub mam średnią powyżej 5.0? Czemu?
Kłótnie z moją mamą mnie przytłaczają. Ma ze sobą jakieś problemy, przesadza z tą swoją wiarą i od tego czasu nie da się z nią rozmawiać. Moja siostra jeszcze dawała radę, bo ma raczej spokojny charakter, no a jak przyszło co do czego to wyprowadziła się raz dwa. Ja nie potrafię siedzieć cicho i zawsze wybucha kłótnia...
Pomijając to, wypożyczyłam sobie książkę, pt. " Dieta (nie) życia", Karoliny Mazur. Znacie może? Podobno to prawdziwa historia dziewczyny, która od 10 lat boryka się z anoreksją. Może być ciekawa...

Mam dość grypy, choroby, chciałabym już normalnie ćwiczyć. . .
Na mojej szafce same lekarstwa, kaszel męczący, ale jakaś taka pozytywna energia, związana z tym, że jesteście, że dzisiejszy bilans jest zadowalający i że książka czeka na mnie, podtrzymuje mnie na duchu.
Mam nadzieję, że u was też wszystko okej Perełki. Lecę do Waszych wpisów.
Trzymajcie się chudo ;*