*Croissant, kawa z cynamonem bez cukru ~ 260kcal
*Pół małej cukinii ugotowanej na parze, serek wiejski lekki
*jabłko
*jogurt naturalny z 2 łyżeczkami otrąb pszennych, mała bułka pełnoziarnista z sałatą, ogórkiem i papryką
+2l wody, 1l czerwonej herbaty
boczki Tiffany
100 przysiadów
100 brzuszków
Pewnie pójdę jeszcze pobiegać 30min. O ile dam radę, bo moje przepełnione tytoniowym dymem płuca dawno nie były forsowane bieganiem...
No i mam problem z kolanami, jak tylko nieodpowiednio przekręcę nogę, albo dużo chodzę pojawia się kłujący ból, który sprawia, że nie jestem w stanie kontrolować ruchu, który chciałam wykonać. Dziś niby jest lepiej, może raz coś takiego czułam, ale jednak nie jestem przekonana, czy nastał już czas na bieganie. Tak jakby brakowało mi płynu niwelującego tarcie kości o siebie, mało przyjemne.
Co do bilansu to miało być mniej, niepotrzebnie jadłam tą bułkę, zdecydowanie za dużo węgli, nie tak miało to wyglądać... ale nadal jest deficyt kaloryczny, najważniejsze.
Ważyłam się co prawda około 19, ale jednak wczoraj o tej porze waga była nieco niższa, mam nadzieję, że to tylko woda przed okresem i że po dzisiejszym dniu jutro będzie dużo mniej.
Co do mojego okresu to nigdy nic nie wiadomo, zanim miałam pierwszy okres już stosowałam głodówki i przez 5 pierwszych lat pojawiał się średnio raz na pół roku, ze dwa razy po 8 miesiącach. I za każdym razem był symbolem porażki, bo oznaczało to dla mnie, że mój organizm poczuł się dostatecznie odżywiony, żeby zużyć na niego energię.
Mam dziś dzień nienawiści do swojego ciała. Zabijcie mnie -,-
*Pół małej cukinii ugotowanej na parze, serek wiejski lekki
*jabłko
*jogurt naturalny z 2 łyżeczkami otrąb pszennych, mała bułka pełnoziarnista z sałatą, ogórkiem i papryką
+2l wody, 1l czerwonej herbaty
boczki Tiffany
100 przysiadów
100 brzuszków
Pewnie pójdę jeszcze pobiegać 30min. O ile dam radę, bo moje przepełnione tytoniowym dymem płuca dawno nie były forsowane bieganiem...
No i mam problem z kolanami, jak tylko nieodpowiednio przekręcę nogę, albo dużo chodzę pojawia się kłujący ból, który sprawia, że nie jestem w stanie kontrolować ruchu, który chciałam wykonać. Dziś niby jest lepiej, może raz coś takiego czułam, ale jednak nie jestem przekonana, czy nastał już czas na bieganie. Tak jakby brakowało mi płynu niwelującego tarcie kości o siebie, mało przyjemne.
Co do bilansu to miało być mniej, niepotrzebnie jadłam tą bułkę, zdecydowanie za dużo węgli, nie tak miało to wyglądać... ale nadal jest deficyt kaloryczny, najważniejsze.
Ważyłam się co prawda około 19, ale jednak wczoraj o tej porze waga była nieco niższa, mam nadzieję, że to tylko woda przed okresem i że po dzisiejszym dniu jutro będzie dużo mniej.
Co do mojego okresu to nigdy nic nie wiadomo, zanim miałam pierwszy okres już stosowałam głodówki i przez 5 pierwszych lat pojawiał się średnio raz na pół roku, ze dwa razy po 8 miesiącach. I za każdym razem był symbolem porażki, bo oznaczało to dla mnie, że mój organizm poczuł się dostatecznie odżywiony, żeby zużyć na niego energię.
Mam dziś dzień nienawiści do swojego ciała. Zabijcie mnie -,-