czy napad musi w końcu nadejść? do mnie już przyszedł... i niestety wygrał. to nie może tak wyglądać. nic z tego nie będzie, jeśli będę się tak łatwo poddawać. to błędne koło.
muszę wziąć się w garść, to łatwe, po prostu ja jestem słaba.
czemu do cholery nie mogę sie ogarnąć? nie jeść. nic trudnego. zajmować się czymkolwiek innym, czymś Pożytecznym. mam motywacje większą, niż wszystkie razem wzięte w Proany, a i tak po kilku dniach się poddaję. opuściła mnie chęć do wszystkiego. nie wiem, co mam ze sobą zrobić. jestem okropna. gruba. ciężka.
chcę w końcu zobaczyć moje chude nogi, które już kur.. miałam. ale musiałam spierdzielić. chcę zobaczyć o wiele więcej wystające obojczyki, kości wystające na ramionach, biodra, kości policzkowe.. ch*j z krągłościami, chcę się dobrze czuć we własnym ciele.
koniec z tym. przysięgam sama przed sobą i przed wami, że jeśli przekroczę w jakimkolwiek dniu 450 kcal, w następnym nie jem absolutnie nic. to będzie moja kara. najważniejsze jest to, że będę miała świadomość, że sama sobie na to zasłużyłam. proszę, nie piszcie, żebym odpuściła sobie głodówki. muszę w końcu zastosować dla siebie jakąś karę.
chcę być lekka. nie chcę słyszeć sapania chłopaka, kiedy mnie podnosi. chcę usłyszeć w końcu, tak jak kiedyś "jaka jesteś lekka". chcę śmiać się ze świadomością, że uśmiechnięta ładnie wyglądam, a nie jak gruba świnia.
nie zawalajcie tak jak ja dziewczyny. nie warto.