To chyba najtrudniejzy wpis tutaj.
Jak widać długo mnie nie było.
Rok i 8 miesięcy. Tyle minęło od moich ostatnich wpisów tutaj.
Wiele się zmieniło.
Zaliczyłam rozmowy z psychologiem, psychiatrę, łzy, wymioty, chudnięcie, tycie, chudnięcie i znowu tycie. Raz było lepiej, raz gorzej. Samookaleczanie przez jakiś czas na porządku dziennym. Zauważyli na rękach, to przeniosłam się na uda. Zauważyli na udach to przeniosłam się na kolana. Potem na ramiona. Nigdy nie kończąca się opowieść. Przez jakiś rok byłam "zdrowa".Jasne, zdarzały się sporadycznie ataki autoagresji czy kilka dni głodówki, ale nie myślałam obsesyjnie o jedzeniu przez bardzo długi okres czasu.
Naprawili mnie, powiedzmy.
Bardzo często wspominałam czasy zaburzeń odżywiania, samookaleczania, depresji i tej ciągłej nienawiści. Czułam wtedy potworny smutek, że mnie coś takiego spotkało, a część wspomnień była trochę zamglona.
Teraz to wszystko znowu wydaje się realne. Coś znowu we mnie pękło. Znowu się zaczęło.
Znowu potrzebuję wyrazić swoje myśli nie tylko w swoim dzienniku, bo mam też potrzebę dzielenia się nimi. Tutaj.
Przez ten czas pewnie połowy z was już tu nie ma. Zniknęło mi sporo obserwujących. Pamiętam jak zajrzałam tu kiedyś, i myślałam sobie, jak szkoda mi tych dziewczyn, które od dwóch lat bez żadnej przerwy w tym tkwią.
W gruncie rzeczy to nieświadomie sama jestem jedną z nich.
Jak widać długo mnie nie było.
Rok i 8 miesięcy. Tyle minęło od moich ostatnich wpisów tutaj.
Wiele się zmieniło.
Zaliczyłam rozmowy z psychologiem, psychiatrę, łzy, wymioty, chudnięcie, tycie, chudnięcie i znowu tycie. Raz było lepiej, raz gorzej. Samookaleczanie przez jakiś czas na porządku dziennym. Zauważyli na rękach, to przeniosłam się na uda. Zauważyli na udach to przeniosłam się na kolana. Potem na ramiona. Nigdy nie kończąca się opowieść. Przez jakiś rok byłam "zdrowa".Jasne, zdarzały się sporadycznie ataki autoagresji czy kilka dni głodówki, ale nie myślałam obsesyjnie o jedzeniu przez bardzo długi okres czasu.
Naprawili mnie, powiedzmy.
Bardzo często wspominałam czasy zaburzeń odżywiania, samookaleczania, depresji i tej ciągłej nienawiści. Czułam wtedy potworny smutek, że mnie coś takiego spotkało, a część wspomnień była trochę zamglona.
Teraz to wszystko znowu wydaje się realne. Coś znowu we mnie pękło. Znowu się zaczęło.
Znowu potrzebuję wyrazić swoje myśli nie tylko w swoim dzienniku, bo mam też potrzebę dzielenia się nimi. Tutaj.
Przez ten czas pewnie połowy z was już tu nie ma. Zniknęło mi sporo obserwujących. Pamiętam jak zajrzałam tu kiedyś, i myślałam sobie, jak szkoda mi tych dziewczyn, które od dwóch lat bez żadnej przerwy w tym tkwią.
W gruncie rzeczy to nieświadomie sama jestem jedną z nich.