Nie mam humoru do obecnego wpisu. Źle się czuję, żołądek odmawia funkcjonowania. Nie mogłam się ruszać i pić. Łóżko i sen.
Jestem kolorowym wyjątkiem wśród "normalnych" ludzi, powiedzmy.
Oni jedzą i chorując tracą apetyt. Ja przeciwnie.
Mimo wszystko trzymałam się niskiego bilansu wiedząc, że dzisiaj nie ćwiczę. Preferuję być pewną, że nie przytyję. Nie chciałabym się o to martwić.
Bilans:
- krem z marchewki * 24 kcal *
- kilka łyżek jogurtu greckiego i odrobina miodu * 70 kcal *
- zupa z samych warzyw * 50 kcal *
- sałatka * 50 kcal *
- sałatka * 28 kcal *
- Dwie herbaty z pokrzywy
Tą malutką, drugą sałatkę zjadłam w efekcie walki ze samą sobą. Ochota na słodkie bezkarnie łaziła za mną cały dzień. W domu oczywiście pełno. Ciasto. Nie.
" Sałata vs tłuszcz ?"
Zamiast powyższego ciasta skrupulatnie trzymałam się sałaty i rzodkiewki. I tyle. Żadnego popuszczania. Nie ma takiej opcji.
Pierwszy raz tak mało piłam. Potwornie mi z tym źle ale nie umiałam się dzisiaj do tego zmuszać. Odpracuję to jutro. Mam cały dzień. Nową kartę.
Doszłam do wniosku, że muszę podnieść kaloryczność bilansów. Mam logikę dziecka. Mam trzymać się ćwiczeń, bez litości ale nie na siłę, które po prostu mnie nudzą.
Chcę żyć będąc chudą, a nie umrzeć zmniejszając bilanse i przyzwyczajając do tego mój organizm. Nie.
Dobranoc.
Jestem kolorowym wyjątkiem wśród "normalnych" ludzi, powiedzmy.
Oni jedzą i chorując tracą apetyt. Ja przeciwnie.
Mimo wszystko trzymałam się niskiego bilansu wiedząc, że dzisiaj nie ćwiczę. Preferuję być pewną, że nie przytyję. Nie chciałabym się o to martwić.
Bilans:
- krem z marchewki * 24 kcal *
- kilka łyżek jogurtu greckiego i odrobina miodu * 70 kcal *
- zupa z samych warzyw * 50 kcal *
- sałatka * 50 kcal *
- sałatka * 28 kcal *
- Dwie herbaty z pokrzywy
Tą malutką, drugą sałatkę zjadłam w efekcie walki ze samą sobą. Ochota na słodkie bezkarnie łaziła za mną cały dzień. W domu oczywiście pełno. Ciasto. Nie.
" Sałata vs tłuszcz ?"
Zamiast powyższego ciasta skrupulatnie trzymałam się sałaty i rzodkiewki. I tyle. Żadnego popuszczania. Nie ma takiej opcji.
Pierwszy raz tak mało piłam. Potwornie mi z tym źle ale nie umiałam się dzisiaj do tego zmuszać. Odpracuję to jutro. Mam cały dzień. Nową kartę.
Doszłam do wniosku, że muszę podnieść kaloryczność bilansów. Mam logikę dziecka. Mam trzymać się ćwiczeń, bez litości ale nie na siłę, które po prostu mnie nudzą.
Chcę żyć będąc chudą, a nie umrzeć zmniejszając bilanse i przyzwyczajając do tego mój organizm. Nie.
Dobranoc.