Bilans :
9 : 00 - 250 ml swiezo wyciskanego soku z jabłek
12 : 00 - kaszka manna, truskawki
15 : 00 - jabłuszko, wafle ryżowe
Kawałeczek piernika i kilka fistaszkow < - fe paskudnie. Przepraszam przepraszam![;( ;(]()
- 2 l wody
- 2 x 500 ml kubek zielonej herbaty
- 200 brzuszków
- mel b na pośladki
Jutro jedziemy na działkę.
Mamy ją jakieś 90 km za Warszawą. W cichym, ustronnym, wiejskim klimacie.
Zwykle wyjeżdżamy w piątki, ale trzeba napalić w kominku, zeby nagrać w tym wielgachnym domu. A jeszcze mamy dzis jechać po sadzonki to tam bylibyśmy dosyć późno i trzeba by było wszystko robic na szybcika. A jakiś czas temu mrozy trzymały, więc mimo wszystko może być tam chłodniusio.
To jest oczywiście na moją korzyść. Tam siadamy wszyscy w jadalni przy stole i jemy razem kazdy posiłek... Ominie mnie więc kolacja, a śniadanie zjem jeszcze tu "po mojemu ".
Tyle co grill będzię. Ale na spokojnie. Wdech, wydech. Pójdę pózniej do lasu pobiegać czy coś. Napewno to zrekompensuje i bede jesc ilości minimalne. Święta wystarczająco dały w kość i pamięć o nich bedzie mnie powstrzymywać przed głupimi odruchami związanymi z jedzeniem.
Ach kocham tam jeździć !
Mam tam swój pokoik niczym z " Dumy i uprzedzenia ". Cichy, słoneczny, nieskazitelnie czysty i wypielęgnowany.
Może kiedyś i ja, siedząc w nim stwierdzę, że idealnie się wkomponowuje w jego perfekcyjność. Spojrze w lustro od szafy i nie będę widziała grubych, krótkich nóg, szerokiego, rozlanego pupska, boczków czy tłustego karku.
Będę tylko ja, skóra, kości i mój pokoik.
9 : 00 - 250 ml swiezo wyciskanego soku z jabłek
12 : 00 - kaszka manna, truskawki
15 : 00 - jabłuszko, wafle ryżowe
Kawałeczek piernika i kilka fistaszkow < - fe paskudnie. Przepraszam przepraszam

- 2 l wody
- 2 x 500 ml kubek zielonej herbaty
- 200 brzuszków
- mel b na pośladki
Jutro jedziemy na działkę.
Mamy ją jakieś 90 km za Warszawą. W cichym, ustronnym, wiejskim klimacie.
Zwykle wyjeżdżamy w piątki, ale trzeba napalić w kominku, zeby nagrać w tym wielgachnym domu. A jeszcze mamy dzis jechać po sadzonki to tam bylibyśmy dosyć późno i trzeba by było wszystko robic na szybcika. A jakiś czas temu mrozy trzymały, więc mimo wszystko może być tam chłodniusio.
To jest oczywiście na moją korzyść. Tam siadamy wszyscy w jadalni przy stole i jemy razem kazdy posiłek... Ominie mnie więc kolacja, a śniadanie zjem jeszcze tu "po mojemu ".
Tyle co grill będzię. Ale na spokojnie. Wdech, wydech. Pójdę pózniej do lasu pobiegać czy coś. Napewno to zrekompensuje i bede jesc ilości minimalne. Święta wystarczająco dały w kość i pamięć o nich bedzie mnie powstrzymywać przed głupimi odruchami związanymi z jedzeniem.
Ach kocham tam jeździć !
Mam tam swój pokoik niczym z " Dumy i uprzedzenia ". Cichy, słoneczny, nieskazitelnie czysty i wypielęgnowany.
Może kiedyś i ja, siedząc w nim stwierdzę, że idealnie się wkomponowuje w jego perfekcyjność. Spojrze w lustro od szafy i nie będę widziała grubych, krótkich nóg, szerokiego, rozlanego pupska, boczków czy tłustego karku.
Będę tylko ja, skóra, kości i mój pokoik.