4 dni bez napadu
84 dni do wesela
*BILANS*
314+??
* 1/2 bułki pszennej (68), kefir (142);
* marchewki (26), mały banan (80);
* rosół z makaronem (??);
* mięso duszone z marchewką, ziemniaki, mizeria (??);
Dzisiaj mieliśmy szkołę (porażka -.-), bo odrabialiśmy wolny piątek, więc cały dzień z chłopakiem. Zawsze każde nocowanie u niego kończyło się jednym wielkim obżarstwem. Duża ilość jedzenia plus jakieś słodycze. Dzisiaj już na śniadaniu zrobiłam strajk, z czego jego mama nie była zadowolona. No trudno.
Nie nakładałam sobie sama obiadu, więc nie wiem, ile dokładnie tego było, no ale przeżyję bez tej wiedzy. Grunt, że nie zawaliłam i ogółem mało zjadłam. Jego mama kilka razy lamentowała, że tak "malutko" jem. Moją kanapkę, którą zrobiła mi do szkoły, kazałam zjeść B. On sam z pięć razy prosił mnie, abym zjadła kolację.
Miałam ochotę na żarcie (gruba świnia), ale za każdym razem przypominam sobie, jak beznadziejnie wyglądam. Trzeba walczyć.
84 dni do wesela
*BILANS*
314+??
* 1/2 bułki pszennej (68), kefir (142);
* marchewki (26), mały banan (80);
* rosół z makaronem (??);
* mięso duszone z marchewką, ziemniaki, mizeria (??);
Dzisiaj mieliśmy szkołę (porażka -.-), bo odrabialiśmy wolny piątek, więc cały dzień z chłopakiem. Zawsze każde nocowanie u niego kończyło się jednym wielkim obżarstwem. Duża ilość jedzenia plus jakieś słodycze. Dzisiaj już na śniadaniu zrobiłam strajk, z czego jego mama nie była zadowolona. No trudno.
Nie nakładałam sobie sama obiadu, więc nie wiem, ile dokładnie tego było, no ale przeżyję bez tej wiedzy. Grunt, że nie zawaliłam i ogółem mało zjadłam. Jego mama kilka razy lamentowała, że tak "malutko" jem. Moją kanapkę, którą zrobiła mi do szkoły, kazałam zjeść B. On sam z pięć razy prosił mnie, abym zjadła kolację.
Miałam ochotę na żarcie (gruba świnia), ale za każdym razem przypominam sobie, jak beznadziejnie wyglądam. Trzeba walczyć.