Obserwuję młode motylki pragnące zaawansowanego cierpienia. Anoreksja dla nich to ciało, a dla mnie to psychika. Niewidoczna, mroczna cząstka mej podświadomości, która skupia uwagę na ograniczaniu, przeliczaniu, spalaniu i zniekształcaniu samooceny. Próbowałam ją zagłuszać, ale krótko trwało me szczęście bez niej. Trudno jest po prostu odżywiać się zdrowo, gdy jest się niewolnicą zaburzonego umysłu. To, co dla ciebie jest białe, ja będę odbierać, jako czarne. Jest mi ciężko na duszy po latach naprzemiennej batalii z bulimią, ortoreksją, anoreksją i kompulsywnym objadaniem się. Jestem gruba. Tłuszcz ochrania komórki przed toksynami. Zagraża mojemu zdrowiu. Łatwiej mi przywrócić zakurzone rytuały, niż walczyć z utrapieniem. Od dziś, aż do końca będę prowadzić pamiętnik z nadzieją, że czas szypciej przez to upłynie. Nie będę wam recytować listów do Any, bo bawi mnie ta infantylność. Nie będę tolerowała chamskich dwuznaczności. Mam piękną wizję swojego ciała. Idealną wagę. Boję się, że za bardzo się w tym od nowa zatracę. Z drugiej strony chciałabym aby ktoś z moich bliskich to dostrzegł i wspierał mnie w powrocie do zdrowia. Wiem, znacznie wyprzedzam fakty. Najpierw skupimy się na utracie kilogramów. Za wiele od siebie nie oczekuję w tym miesiącu. Utrzymać stałą wagę. Trzymać się planu. Po prawej masz wszystko wypisane. Nie dodałam tylko, że nie liczę warzyw i liści. Marzę o tym, by jeść naturalnie, ale mam słabość do lodów ukoronowaną nietolerancją laktozy i wzdęciami po glutenie. Dobrze! Od jutra regularne bilanse i sprawozdania z mojej egzystencji. Udanego weekendu!
↧