Było . Mniej jadłam .Od kilku dni.
Wczoraj to było jabłko , dwa i pół kawałki ryby.
I trochę ciastek z których mnie przeczyściło.Ze wszystkiego. Późniejjeszcze pomarańczę ,kawę ,zieloną herbatę i zupkę w kubku pomidorową.Byłam na siebie zła więc wymiotowałam.
Ale schudłam, kilka dni temu było *53.7* a dziś rano *52.0* .
Było tak dobrze. A dziś niby pełna motywacji, poszłam do szkoły i zorientowałam się że po ćwiczeniach mam takie zakwasy że ledwo chodze , do tego jestem porządnie przeziębiona.Ciągle kichałam,gardło mnie bolało,oczy łzawiły...Ale dotrwałam do końca. I się zaczęło , w sklepiku duży 7Days , i jeden ciepły lód (sprzedaje w sklepiku) a te lody były troche naruszone więc pani kazała nam je sobie wziąć ,ja miałam 2 a jednego oddałam bratu ,2 nie miałam komu.I doszło do tego że go zjadłam. Naszła mnie chęć na poprawę ,ale w tą złą stronę. Chciałam jeść , ale wiedziałam jak będzie. Poszłam do domu i od razu zjadłam dużą miskę pomidorowej z ryżem i makaronem . *jestem słaba* ! Wiedziałam , od razu poczułam się źle , koszmarnie , JA NIE UMIEM JEŚĆ NORMALNIE.Od razu wyrzuty sumienia i chęć pozbycia się tego co zjadłam.Poszłam zaraz do łazienki ,ale ojciec wrócił i nie mogłam zwymiotować . Źle się teraz z tym czuje .A teraz chcą mnie zabrać do babci na obiad.*nie mogę sie tak obżerać*
Gadałam z P. (nazwisko jednej "koleżanki") o odchudzaniu .Ona jest gruba , nie tak bardzo ale jest , nie ma jakiegoś wielkiego brzucha itd ,to juz taka sylwetka.Ona się dobrze uczy ,najlepiej z klasy.Powiedziała że do liceum będzie chuda ,i że musi coś zrobić , i tak gadałyśmy.Podobno jej mama schudła 10 kg jedząc przez 2 msce do obiadu co tylko chciała , no i trochę ćwiczyła. Ja nie lubię diet ,mi nie pomagają ,zresztą nie umiem jeść mało.albo dużo albo wcale . Ona mówi że diety szkodzą zdrowiu .Śmiałam się. Niechcący powiedziałam "Nie zależy mi na zdrowiu.Mogę umrzeć!"wzięła to za żart.Po 1. Jak diety mogą szkodzić zdrowiu? Po 2 :To Ana i Mia szkodzą, a od diet to do tego jeszcze daleko. chyba że to jakieś drastyczne diety. Po 3 . Jak ktoś decyduje się na dietę to powinien liczyć się ze skutkami i być tego świadomym...
Gadała też o bulimii i anoreksji , niby taka mądra a na te tematy wie tylko tyle co przeczyta czy jej ktoś powie.Tylko takie "podręcznikowe" określenia.A to nie jest do końca tak.Ona teraz waży mniej niż 70 kg, przypuszczam że ze 65 kg.Nie wiem .A chce 45 kg. To nie jest takie łatwe. Powiedziała też o mojej przyjaciółce (jak się spytałam"jak myślisz ile waży?")To powiedziała że gdzieś tyle co M.(najchudsza w klasie i chyba w szkole ,na swój wiek.Nie waży chyba 40. Ok.37 na moje oko.Jak anorektyczka.ale to tylko jej szczęście, natura ją obdarzyła takim ciałem)prawda jest taka że A.(moja przyjaciółka )waży tyle co ja.
I tak jej powiedziałam .A ona dziwnie się spojrzałą na mnie.A ja wzięłam się rękami nad biodra ,za brzuch że prawie go nimi objęłam I powiedziała " weźcie mnie nie dobijajcie...boże ,ty może to przez te ubrania ,jak byś się tak inaczej ubierała..." Hmm , może to prawda , przez nie tak wyglądam . Chłopak A. też jej mówi że jest chuda i że waży nie więcej jak 40 , nie tylko on jej tak mówi. A moim zdaniem wcale tak nie jest , tylko ona nosi obcisłe w miare ubrania. Czyli rozmiar S ,dopasowane , a ja wole luźne bluzki bo w obcisłych czuje się nie pewnie. Czyli M albo L.
Muszę w poniedziałek założyć coś bardziej dopasowanego.Zresztą ja lubię luźne rzeczy , i raczej tego nie zmienię ,moim zdaniem wyglądam w nich całkiem dobrze , nikt mi w szkole nie powiedział że jestem gruba (choć może by mnie to zmotywowało) . P. powiedziała też że gdyby ważyła tyle co ja to by chciała tylko utrzymać wagę. Jasne.Jak wejdzie w odchudzanie to z tego nie wyjdzie ,tak jak ja...Chyba wezmę senes...dwa...
*seebones to mój stary nick.*
Wczoraj to było jabłko , dwa i pół kawałki ryby.
I trochę ciastek z których mnie przeczyściło.Ze wszystkiego. Późniejjeszcze pomarańczę ,kawę ,zieloną herbatę i zupkę w kubku pomidorową.Byłam na siebie zła więc wymiotowałam.
Ale schudłam, kilka dni temu było *53.7* a dziś rano *52.0* .
Było tak dobrze. A dziś niby pełna motywacji, poszłam do szkoły i zorientowałam się że po ćwiczeniach mam takie zakwasy że ledwo chodze , do tego jestem porządnie przeziębiona.Ciągle kichałam,gardło mnie bolało,oczy łzawiły...Ale dotrwałam do końca. I się zaczęło , w sklepiku duży 7Days , i jeden ciepły lód (sprzedaje w sklepiku) a te lody były troche naruszone więc pani kazała nam je sobie wziąć ,ja miałam 2 a jednego oddałam bratu ,2 nie miałam komu.I doszło do tego że go zjadłam. Naszła mnie chęć na poprawę ,ale w tą złą stronę. Chciałam jeść , ale wiedziałam jak będzie. Poszłam do domu i od razu zjadłam dużą miskę pomidorowej z ryżem i makaronem . *jestem słaba* ! Wiedziałam , od razu poczułam się źle , koszmarnie , JA NIE UMIEM JEŚĆ NORMALNIE.Od razu wyrzuty sumienia i chęć pozbycia się tego co zjadłam.Poszłam zaraz do łazienki ,ale ojciec wrócił i nie mogłam zwymiotować . Źle się teraz z tym czuje .A teraz chcą mnie zabrać do babci na obiad.*nie mogę sie tak obżerać*
Gadałam z P. (nazwisko jednej "koleżanki") o odchudzaniu .Ona jest gruba , nie tak bardzo ale jest , nie ma jakiegoś wielkiego brzucha itd ,to juz taka sylwetka.Ona się dobrze uczy ,najlepiej z klasy.Powiedziała że do liceum będzie chuda ,i że musi coś zrobić , i tak gadałyśmy.Podobno jej mama schudła 10 kg jedząc przez 2 msce do obiadu co tylko chciała , no i trochę ćwiczyła. Ja nie lubię diet ,mi nie pomagają ,zresztą nie umiem jeść mało.albo dużo albo wcale . Ona mówi że diety szkodzą zdrowiu .Śmiałam się. Niechcący powiedziałam "Nie zależy mi na zdrowiu.Mogę umrzeć!"wzięła to za żart.Po 1. Jak diety mogą szkodzić zdrowiu? Po 2 :To Ana i Mia szkodzą, a od diet to do tego jeszcze daleko. chyba że to jakieś drastyczne diety. Po 3 . Jak ktoś decyduje się na dietę to powinien liczyć się ze skutkami i być tego świadomym...
Gadała też o bulimii i anoreksji , niby taka mądra a na te tematy wie tylko tyle co przeczyta czy jej ktoś powie.Tylko takie "podręcznikowe" określenia.A to nie jest do końca tak.Ona teraz waży mniej niż 70 kg, przypuszczam że ze 65 kg.Nie wiem .A chce 45 kg. To nie jest takie łatwe. Powiedziała też o mojej przyjaciółce (jak się spytałam"jak myślisz ile waży?")To powiedziała że gdzieś tyle co M.(najchudsza w klasie i chyba w szkole ,na swój wiek.Nie waży chyba 40. Ok.37 na moje oko.Jak anorektyczka.ale to tylko jej szczęście, natura ją obdarzyła takim ciałem)prawda jest taka że A.(moja przyjaciółka )waży tyle co ja.
I tak jej powiedziałam .A ona dziwnie się spojrzałą na mnie.A ja wzięłam się rękami nad biodra ,za brzuch że prawie go nimi objęłam I powiedziała " weźcie mnie nie dobijajcie...boże ,ty może to przez te ubrania ,jak byś się tak inaczej ubierała..." Hmm , może to prawda , przez nie tak wyglądam . Chłopak A. też jej mówi że jest chuda i że waży nie więcej jak 40 , nie tylko on jej tak mówi. A moim zdaniem wcale tak nie jest , tylko ona nosi obcisłe w miare ubrania. Czyli rozmiar S ,dopasowane , a ja wole luźne bluzki bo w obcisłych czuje się nie pewnie. Czyli M albo L.
Muszę w poniedziałek założyć coś bardziej dopasowanego.Zresztą ja lubię luźne rzeczy , i raczej tego nie zmienię ,moim zdaniem wyglądam w nich całkiem dobrze , nikt mi w szkole nie powiedział że jestem gruba (choć może by mnie to zmotywowało) . P. powiedziała też że gdyby ważyła tyle co ja to by chciała tylko utrzymać wagę. Jasne.Jak wejdzie w odchudzanie to z tego nie wyjdzie ,tak jak ja...Chyba wezmę senes...dwa...
*seebones to mój stary nick.*