14.30: trochę łazanek (150), kawałek ryby (50)
15.30: rozcieńczony sok pomarańczowy (30)
18.45: kromka ciemnego chleba z dżemem (100)
Wydaje mi się, że najlepiej będzie jeśli uda mi się przetrwać na takiej diecie do końca lutego. Od marca przestawię się na coś bardziej wiosennego. Serki, szczypiorek, rzodkiewka, rzeżucha. Właściwie to nie mogę się doczekać. Na razie piję dużo płynów i postaram się ograniczyć do 350 (Ha! Bądźcie dumne, zwiększyłam limit) kalorii dziennie.
Policzyłam, że jeżeli będę chudnąć kilogram tygodniowo, to docelową wagę uzyskam około piątego czerwca.
Dziś był pierwszy dzień w szkole po dwutygodniowej przerwie. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że tak ciężko będzie przestawić się na taki rytm. Poza tym było kiepsko napalone i trzęsłam się z zimna. Oczywiście w całym swoim geniuszu ubrałam tylko dżinsową koszule, więc wysępiłam sweter od koleżanki. I tak mam gorączkę, bo od rana mnie telepie.
15.30: rozcieńczony sok pomarańczowy (30)
18.45: kromka ciemnego chleba z dżemem (100)
Wydaje mi się, że najlepiej będzie jeśli uda mi się przetrwać na takiej diecie do końca lutego. Od marca przestawię się na coś bardziej wiosennego. Serki, szczypiorek, rzodkiewka, rzeżucha. Właściwie to nie mogę się doczekać. Na razie piję dużo płynów i postaram się ograniczyć do 350 (Ha! Bądźcie dumne, zwiększyłam limit) kalorii dziennie.
Policzyłam, że jeżeli będę chudnąć kilogram tygodniowo, to docelową wagę uzyskam około piątego czerwca.
Dziś był pierwszy dzień w szkole po dwutygodniowej przerwie. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że tak ciężko będzie przestawić się na taki rytm. Poza tym było kiepsko napalone i trzęsłam się z zimna. Oczywiście w całym swoim geniuszu ubrałam tylko dżinsową koszule, więc wysępiłam sweter od koleżanki. I tak mam gorączkę, bo od rana mnie telepie.