Żyję coraz bardziej.
Wciąż jestem CHUDA. Za CHUDA. O wiele za CHUDA! Ważę stanowczo za MAŁO.
Nie tyję ale też nie chudnę.
Co więc robię? Czym się zajmuję?
Uczę się odczuwać.
Uwierzcie mi jakie to dziwne uczucie znów zacząć odczuwać, widzieć, smakować życie.
Po ponad 7 latach zaburzeń odżywiania i 20 latach życia w lęku, zaczynam odczuwać spokój.
Często płaczę.
Powodów jest wiele. Wspomnienia, ból, żal ale i szczęście, wdzięczność i ulga.
WOLNOŚĆ
Tak jeszcze krucha i ulotna, ale tak silna i motywująca, że chyba zaczynam się od niej uzależniać![;) ;)]()
Uwielbiam te momenty kiedy patrzę, przyglądam się i widzę. Niby wszystko pozostało bez zmian. Przedmioty, ludzie, uczucia. A jednak, wszystko się zmieniło.
Idę. Piękny sloneczny dzień. Siadam na ławce w parku, otwieram książkę. I jeszcze za nim pochłonie mnie lektura, ostatni raz spoglądam na otaczający mnie świat. Wzruszam się. Płaczę. Spokój cisza i pojednanie.
Biorę głęboki oddech, zamykam oczy, jeszcze przez moment pragnę nasycić się radością płynącą ze zwykłego bycia; istnienia.
Czytam. Pochłaniam każde słowo. Następnie przetrawiam w głowie by później móc odczuć tę chwilę całą sobą.
Jasność umysłu, spokój i miłość. Może i banalne.
Ludzie, którzy mnie znają mówią że zmienił mi się głos. Jest spokojny i łagodny.
Cierpliwość.
Nie chcę siebie nienawidzić.
A wszystko to o czym piszę jest prawdą.
Wciąż nie umiem patrzeć w lustro. Moze z czasem.
Tak jak teraz naprostowuje sie obraz otaczającego świata, tak moze kolejnym etapem będzie moje prawdziwe odbicie w lustrze, które w koncu zobaczę zdrowymi oczami.
Trzymajcie się wszystki.
Wciąż jestem CHUDA. Za CHUDA. O wiele za CHUDA! Ważę stanowczo za MAŁO.
Nie tyję ale też nie chudnę.
Co więc robię? Czym się zajmuję?
Uczę się odczuwać.
Uwierzcie mi jakie to dziwne uczucie znów zacząć odczuwać, widzieć, smakować życie.
Po ponad 7 latach zaburzeń odżywiania i 20 latach życia w lęku, zaczynam odczuwać spokój.
Często płaczę.
Powodów jest wiele. Wspomnienia, ból, żal ale i szczęście, wdzięczność i ulga.
WOLNOŚĆ
Tak jeszcze krucha i ulotna, ale tak silna i motywująca, że chyba zaczynam się od niej uzależniać

Uwielbiam te momenty kiedy patrzę, przyglądam się i widzę. Niby wszystko pozostało bez zmian. Przedmioty, ludzie, uczucia. A jednak, wszystko się zmieniło.
Idę. Piękny sloneczny dzień. Siadam na ławce w parku, otwieram książkę. I jeszcze za nim pochłonie mnie lektura, ostatni raz spoglądam na otaczający mnie świat. Wzruszam się. Płaczę. Spokój cisza i pojednanie.
Biorę głęboki oddech, zamykam oczy, jeszcze przez moment pragnę nasycić się radością płynącą ze zwykłego bycia; istnienia.
Czytam. Pochłaniam każde słowo. Następnie przetrawiam w głowie by później móc odczuć tę chwilę całą sobą.
Jasność umysłu, spokój i miłość. Może i banalne.
Ludzie, którzy mnie znają mówią że zmienił mi się głos. Jest spokojny i łagodny.
Cierpliwość.
Nie chcę siebie nienawidzić.
A wszystko to o czym piszę jest prawdą.
Wciąż nie umiem patrzeć w lustro. Moze z czasem.
Tak jak teraz naprostowuje sie obraz otaczającego świata, tak moze kolejnym etapem będzie moje prawdziwe odbicie w lustrze, które w koncu zobaczę zdrowymi oczami.
Trzymajcie się wszystki.