27. ` wszyscy mówią, że pomogą. to to róbie, nie pierdolcie

Z każdym dniem coraz bardziej chcę ze sobą skończyć.
Wczorajszy dzień również należał do tych, których nie chcę pamiętać. Dosłownie cały to był jeden, wielki, je*bany NAPAD. Było napewno z 3000 kalorii.
Co chwila łaziłam do kuchni, brałam coś z lodówki, słodycze z szafek. Opychałam się jak świnia. Czułam, że jestem pełna, a ja dalej wpychałam żarcie na siłę. Odczekiwałam parę godzin jak mi się ułoży i historia się powtarzała. Czemu? Nie wiem. Jestem dnem.
Patrzyłam na swoje odbicie ze łzami w oczach. Brzuch jak w ciąży.
Pocięłam się. Znowu.
Poszłam spać po 19, nie mogłam już dłużej ze sobą wytrzymać. Spałam ponad 12 godzin.
Dzisiaj zjem tylko obiad, muszę, bo jemy rodzinnie w niedziele.
Potem przez parę dni nie mam prawa przekroczyć 300 kalorii.
Mam zamiar sobie zrobić 2, 3 dni na samych płynach.
- kawa
- kawa zbożowa
- kakao
- herbaty
- woda
Nie uda mi się, więc o czym ja mówię.
Poranne ćwiczenia:
~ 10 min. trening brzucha z Mel B
~ 10 min. abs z Mel B
~ 15 min cardio z Mel B
~ 10 min. Quick Sweat Cardio

Przytyłam, ważę z 43. Wiedziałam. grubas, tłuścioch. Żal mi się.
Może pojadę do domu dziecka. Dawno nie byłam.
Mój brat wystąpi w  "1 z 10" <3.
Dziś przychodzi G. wieczorem. Może jakiś arkusz maturalny z matematyki rozwiążemy. Obejrzymy kolejną część "Piły". Dwie nam zostały.

Wczorajsze, poranne. Przed napadem;




Dzisiejsze balerony;