Postanowiłam zacząć żyć normalnie. Uznałam, że szkoda mi życia na głodzenie się i rzyganie. Nie będę się objadać ani nie zmieniam diety na "wszystko co popadnie", po prostu chcę przestać o tym myśleć. Cieszyć się każdym dniem, a nie podporządkowywać go jedzeniu. Chcę by jedzenie dawało mi radość, odżywiało moje ciało, a nie było wrogiem.
Dzisiaj rzygałam, chyba nie wszystko, ale mam to gdzieś. Znowu czułam się jak śmieć. Nie chcę już tego robić, nie chcę być chora. Zrozumiałam, że ana/mia to tak naprawdę nie oznaka siły czy sprytu tylko raczej słabości i braku akceptacji samej siebie. Patrzę na to tak w ten sposób, że krzywdząc swoje ciało wygrywają wszyscy ludzie, którzy kiedyś chcieli mi dopiec przez zazdrość. Teraz na złość im wszystkim będę szczęśliwa...
Dzisiaj rzygałam, chyba nie wszystko, ale mam to gdzieś. Znowu czułam się jak śmieć. Nie chcę już tego robić, nie chcę być chora. Zrozumiałam, że ana/mia to tak naprawdę nie oznaka siły czy sprytu tylko raczej słabości i braku akceptacji samej siebie. Patrzę na to tak w ten sposób, że krzywdząc swoje ciało wygrywają wszyscy ludzie, którzy kiedyś chcieli mi dopiec przez zazdrość. Teraz na złość im wszystkim będę szczęśliwa...