Zabijam się powoli.
Każdego dnia.
Milimetr po milimetrze ćwiartkuję swoje ciało.
Bezlitośnie wylewam na siebie kwas.
Nie daje już rady.
Nie potrafię.
Wszystko sprawia mi ogromny ból.
Jestem jedną wielką raną z której sączy się ciepła jeszcze zgnilizna całej mnie.
Jak to jest żyć normalnie? Jak?
Ślepnę, nie widzę już nic.
Moje oczy zasłania kto inny.
Straciłam siebie już chyba na zawsze.
Może nie uda mi się umrzeć?
Każdego dnia.
Milimetr po milimetrze ćwiartkuję swoje ciało.
Bezlitośnie wylewam na siebie kwas.
Nie daje już rady.
Nie potrafię.
Wszystko sprawia mi ogromny ból.
Jestem jedną wielką raną z której sączy się ciepła jeszcze zgnilizna całej mnie.
Jak to jest żyć normalnie? Jak?
Ślepnę, nie widzę już nic.
Moje oczy zasłania kto inny.
Straciłam siebie już chyba na zawsze.
Może nie uda mi się umrzeć?
“41,5”