6 dzień bez napadu
*BILANS*
* 1/2 małego pomidora, czerwona papryka;
* 2 marchewki;
* 1/2 żółtej papryki;
* średnie jabłko;
*AKTYWNOŚĆ*
* stacjonarny 60 min;
* ćwiczenia na brzuch, Mel B ramiona;
Po wczorajszej głodówce, dzisiaj bilansowo lekki dzień. Z bratem zawitaliśmy do domu, a na obiad co? Omlet i frytki. Zajebiście...Testujcie moją silną wolę dalej.
Przed chwilą tata był u mnie w pokoju i pytał, czy dobrze się czuję, bo nic nie chcę jeść. Zwykle jadłam coś po przyjeździe do domu, czasem nawet będąc w Lublinie jeszcze mniejsze śniadania, aby zjeść z rodzicami obiado-kolację. Ale nie tym razem. Powiedziałam, że nie jestem głodna, a na pytanie, czy jadłam obiad w internacie, odpowiedziałam szczerze, że nie i nie będę nic jeść.
Jestem dorosła (No dobra, pełnoletnia. Do dorosłości mi daleko.) i nikt nie ma prawa mnie zmuszać do robienia czegoś, na co nie mam ochoty.
A tak poza tym? Chce mi się ryczeć i śmiać równocześnie. W szkole ciężki dzień. Wczoraj wydawało mi się, że trening na sali był średni, ale dzisiejsze zmęczenie i 'to' uczucie w mięśniach mówią same za siebie. Jutro muszę więcej poćwiczyć, dzisiaj już nie mam sił i ochoty.
Bunt to chyba najlepsze, co może mi się przytrafić. Lepsze to niż miękkość i szperanie w szafkach kuchennych.
*BILANS*
* 1/2 małego pomidora, czerwona papryka;
* 2 marchewki;
* 1/2 żółtej papryki;
* średnie jabłko;
*AKTYWNOŚĆ*
* stacjonarny 60 min;
* ćwiczenia na brzuch, Mel B ramiona;
Po wczorajszej głodówce, dzisiaj bilansowo lekki dzień. Z bratem zawitaliśmy do domu, a na obiad co? Omlet i frytki. Zajebiście...Testujcie moją silną wolę dalej.
Przed chwilą tata był u mnie w pokoju i pytał, czy dobrze się czuję, bo nic nie chcę jeść. Zwykle jadłam coś po przyjeździe do domu, czasem nawet będąc w Lublinie jeszcze mniejsze śniadania, aby zjeść z rodzicami obiado-kolację. Ale nie tym razem. Powiedziałam, że nie jestem głodna, a na pytanie, czy jadłam obiad w internacie, odpowiedziałam szczerze, że nie i nie będę nic jeść.
Jestem dorosła (No dobra, pełnoletnia. Do dorosłości mi daleko.) i nikt nie ma prawa mnie zmuszać do robienia czegoś, na co nie mam ochoty.
A tak poza tym? Chce mi się ryczeć i śmiać równocześnie. W szkole ciężki dzień. Wczoraj wydawało mi się, że trening na sali był średni, ale dzisiejsze zmęczenie i 'to' uczucie w mięśniach mówią same za siebie. Jutro muszę więcej poćwiczyć, dzisiaj już nie mam sił i ochoty.
Bunt to chyba najlepsze, co może mi się przytrafić. Lepsze to niż miękkość i szperanie w szafkach kuchennych.