Wczoraj bylam nieobecna. Byłam na 2 godzinnym 10kilometrowym spacerku z psem. Po drodze wstąpiłam do takiej przydrożnej, no moze ..nieco oddrożnej kawiarenki. Dzbanek prawdziwej zielonej herbaty podczas prawdziwego poczatku jesieni. Jesień o tej porze jest ... Właściwie jest jeszcze lato.
Ojciec zabrał psa na działkę, dzis dojeżdżają do niego matka z kotem. A ja znowu zostaje sama. Wreszcie. Doczekałam sie. Z jednej strony chetnie pojechalabym ze starszymi na działeczkę, ale ... Mam czas. I bardzo lubie byc sama. Miedzy innymi sama w domu.
Bilans (wczorajszy) :
*woda
*herbatka zielona (kilka filiżanek) , malinowa, z dwa kubaski białej jagodowej
*kilka słomek zmieniających smak mleka (ja je wypijam wkładając do gorącej wody, a potem i tak mój organizm nie przyjmuje dużych stężeń cukru i wymiotuje mimowolnie nawet jak nie chce, po prostu zaczynam naprawde źle sie czuć ~i nie chodzi o poczucie winy)
Dzis z samego rana byłam na spacerze po lesie przy polibudzie, kocham takie tereny. Poranny świergot ptaków, brak żywego ducha dookoła, promienie słońca przebijające sie przez wczesnojesienne liście. Zapach drzew. Czuje sie jakby gdzies w oddali trwala wojna lub apokalipsa, a ja uciekam przed wszelkim złem świata przygotowując sie psychicznie na najgorsze.
Nawet nie wiecie jak intensywnie ostatnio mysle by wyrwać sie w góry.
Zastanawiam sie czy trzymać sie wychodzenia z głodówki. Dokładnego. Zabrzmi to głupawo, ale posłuchajcie mnie, dopiero pozniej oceniajcie. A 2. opcja brzmi następujaco : obłupić sie po
zęby w pizze, słodycze, sery i inne przegrychy i wszystko na co tylko mam ochotę, po czym wszystko zwrócić i ważyć tyle samo (prawie nigdy nie tyje po napadach). Ostatnio niestety przychodzą mi takie myśli.
Takie problemy ...
Niby wiem co powiecie, ale .. poczekam na oficjalna odpowiedz.
Problemem jest dodatkowa matma na 18:00, no i lekarz, ale to to w trakcie dnia. Jeżeli zdecyduje sie objeść zrobie to na noc. Tylko kurczaki... Głupio mi. Czuje sie z tym nie w porzadku.