Jesteśmy społeczeństwem cierpienia. Na siłę wmawiamy sobie jak bardzo okrutne jest nasze życie, jak bardzo bezsensowna jest nasza egzystencja i prześcigamy się w ilościach chorób i zaburzeń psychicznych, w większości urojonych, kiedy naszym największym problemem jest tak naprawdę wymyślanie problemów.
Wszystko to dla bezsensownej atencji od osób równych nam, bo nikt inny się tym nie zainteresuje. Zwykli ludzie mają w dupie nasze urojone problemy, tylko my żyjemy w tym świecie. Kto ma więcej problemów i potrafi o nich pisać jest popularny, reszta go tylko słucha i próbuje mu dorównać.
Samobójcy wystawiani są na piedestał, a ci, którym czasem z tyłu głowy odezwie się głos mówiący, że może coś jednak jest z tą społecznością nie tak, są linczowani. Tłamsi się ich do tego stopnia, że w końcu wpadają w prawdziwe problemy, a nawet po samobójstwie(tak upragnionym przez wszystkich) są wykluczeni z tej chorej społeczności udawanego cierpienia.
Bawi ich sam fakt, że mogą cierpieć, mogą ciąć i przypalać swoje nadgarstki, straszyć internetowych przyjaciół spontanicznym samobójstwem czy nawet przebywać w specjalnych ośrodkach, co daje im dodatkowe punkty w oczach reszty.
Wszystko to dla bezsensownej atencji od osób równych nam, bo nikt inny się tym nie zainteresuje. Zwykli ludzie mają w dupie nasze urojone problemy, tylko my żyjemy w tym świecie. Kto ma więcej problemów i potrafi o nich pisać jest popularny, reszta go tylko słucha i próbuje mu dorównać.
Samobójcy wystawiani są na piedestał, a ci, którym czasem z tyłu głowy odezwie się głos mówiący, że może coś jednak jest z tą społecznością nie tak, są linczowani. Tłamsi się ich do tego stopnia, że w końcu wpadają w prawdziwe problemy, a nawet po samobójstwie(tak upragnionym przez wszystkich) są wykluczeni z tej chorej społeczności udawanego cierpienia.
Bawi ich sam fakt, że mogą cierpieć, mogą ciąć i przypalać swoje nadgarstki, straszyć internetowych przyjaciół spontanicznym samobójstwem czy nawet przebywać w specjalnych ośrodkach, co daje im dodatkowe punkty w oczach reszty.