Wczorajszy bilans:
~ Rano: 2 kawy
~ Popołudniu: Duży jogurt z kawałkami owoców
~ Wieczorem (praktycznie już noc): Małe jabłko, 2 kanapki z serem, 2 parówki, jogurt.
Zjebałam. Miałam skończyć tylko na jogurcie i jabłku. No, ale doszłam do wniosku, że nie powinnam robić tych głodówek. Znów będzie tak, że mój organizm zacznie się domagać pożywienia i rzucę się na jedzenie. Potem nawet zaczynając jeść w miarę normalnie, ponownie waga będzie mi szybko skakać w górę. Rozpierdoliłam sobie metabolizm. Muszę zacząć naprawiać. Jest ciężko. Dziś zjem obiad i może na tym się skończy. Od jutra mam zamiar zacząć wracać do normalnego jedzenia.Także śniadanie, obiad, może kolacja. Boję się, że moja waga nie wróci do normalnej, lecz będę tyła ciągle. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że będzie wyższa niż miałam przed moją przygodą z anoreksją. Strasznie obawiam się, że będzie ogromna. G. mówił, że nawet jeżeli dojdzie do 50-55 max (a jest pewny, że tak nie będzie) to i tak będę wyglądać świetnie. No jasne. Przestanę mu się na pewno podobać. Zaprzecza, ale ja nie mogę wybić sobie tego z głowy. Powtarza, że nie podobałam mu się właśnie jak byłam taka wychudzona i kości mi wystawały. Że teraz jest coraz lepiej. Mam mętlik w głowie.
Na wczorajszej wizycie u psychiatry dowiedziałam się, że:
` zaczynam budować wokół siebie mur.
` mimo, że grzecznie odpowiadam na pytania, to czuje, że ją atakuję odpowiedziami
` blokuje się
` najlepsze: widzi mnie jako gotkę, jak powiedziałam, że chcę się odizolować od innych i wkurwia mnie jak mi się plączą po pokoju i nie nawiedzę jak mi wchodzą. Chcę być sama.
` byłabym fajną córką według niej.
` zachowuje się zupełnie inaczej niż na poprzednich wizytach.
Prawda. Było inaczej. Miałam ochotę zawrócić i w ogóle tam nie iść. G. mnie zaciągnął. Chodzi ze mną, nie wiem w ogóle po co. Ciągle mu powtarzam, że tylko zanudzi się czekaniem na mnie i że marnuje swój czas. Jego odpowiedź? ` chcę być przy tobie, widzę że w ten sposób tylko mogę ci pomóc, będzie ci raźniej, nie odmawiaj mi tego`. Coś w ten deseń. No dobra, skoro tego chce, to niech jeździ. Wracając do tematu. Byłam już psychicznie wykończona, zmęczona, to był drugi dzień pod rząd wizyt w tym gabinecie i pieprzenie o tym samym. na razie dała mi spokój. Kolejna wizyta 17 maja. Dostałam receptę na leki. Teraz mam się skupić na tej poradni psychologicznej, którą mam co 2 tygodnie. Wyjątek, teraz we wtorek. Do dupy.
Mam za sobą już ćwiczenia:
~ 15 min carido z Mel B.
~ 10 min trening brzucha z Mel B.
~ 10 min abs z Mel B
~ 10 min innych ćwiczeń.
~ 200 pajacyków.
Jeszcze dziś będą brzuszki.
Miesiąc do matury. Muszę się wziąć za siebie. Od przyszłego weekendu zaczynam sesję z nauką. Chyba kupie sobię tabletki "sesja". Teraz w tym tygodniu mam ostatnie sprawdziany. Jutro porządnie przygotuję się do testu powtórzeniowego z polskiego z 2 klasy. Potem będę mieć już z głowy, przygotowując się do matury. Dobrze, że prezentację na ustny polski mam już z głowy. Są jednak plusy posiadając piłę z języka polskiego i przy okazji wychowawczynię.
Muszę przesłuchać utwory jednego zespołu, który dziś odkryłam. Wieczorem przychodzi G. kolejna część "Piły". Może dwie. Mama już mi oznajmiła, że w szafce czekają słodycze z Niemiec, które G. ma zjeść. Haha.
